czwartek, 4 czerwca 2015

Capitulo III



-Ludmiła i Ruggero - głos dyrektorki rozniósł się po sali.
Wybiegłam z pomieszczenia, przeciskając się przez tłum osób, stanęłam przed lustrem w szkolnej toalecie. Moja twarz przybrała kolor pergaminu, usta drżały, a oczy, szeroko otwarte, błyszczały od stojących w nich łez.
- To.. nie może być prawdą - szepnęłam do siebie, opierając się o zlew.
- Chyba jednak tak - usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam głowę w stronę drzwi. Rugge stał oparty o framugę i przyglądał mi się. - Aż tak bardzo mnie nie lubisz?
- Nie w tym rzecz - pokiwałam głową na nie.
- A więc w czym?
- To zbyt skąplikowane, byś mógł to pojąć - odwróciłam wzrok, nie mogłam znieść widoku jego twarzy, tak bardzo podobnej do Federico.
- Dobrze, ale chcesz czy, nie Ludmi, musimy wykonać zadanie - rozłożył ramiona, a ja bez nawet chwili namysły wpadłam w nie i płakałam, mocząc mu koszulnkę. - Już dobrze - odezwał się znów.
- Nie, nie jest dobrze i nigdy nie będzie, Ruggi - kurczowo się go trzymałam.
To okropne, jak podświadomie pragnę bliskości, jak tęsknię za kimś, komu mogłabym zaufać, tak bezgranicznie.
- Przoszę cię, nie zostawiaj mnie - sama się sobie zdziwiłam...
On ma na mnie dziwny wpływ. Czuję się taka bezpieczna, taka kochana. Obejmował mnie, a ja wiedziałam, że mimo iż nie znam go długo, jest dla mnie kimś bardzo ważnym, pomaga mi, chce dla mnie dobrze.
- Nie martw się, będę zawsze.
- Każdy tak mówi.
- Ale ja nie jestem każdy i nie mów do mnie wszyscy - oddalił mnie od siebie na odległość ramion i spojrzał mi w oczy.
Zagryzłam wargę, nie mogłam wytrzymać tego spojrzenia, prawie identycznego do Fede. Taki kolor, blask, ta sama twarz odbijająca się w nich.
- Dziękuję - szepnęłam, bo na nic więcej nie było mnie stać...i..
..i tak właśnie. Wczorajszy dzień był bardzo dziwny. Nie wiem czemu kierowałam się sercem, które ciągnęło w stronę Ruggero, nie powinnam go słuchać, bo to rozum jest dobrym doradcą.
Bądź co bądź, wylądowałam w pokoju chłopaków, bo Violetta, która miała przygotować pokaz z Leonem uparła się, że zostanie u nas. Wiem,że zrobiła to specjalnie i dla mojego dobra. Jest świadoma, że będąc w swoim stałym miejscu nie potrafię nie myśleć o przeszłości. Jest kochana, ale tym razem mogłaby odpuścić.
- Ej, Lu, mówię do ciebie - Rugg właśnie machnął mi dłonią przed twarzą, a ja momentalnie powróciłam na ziemię.
- Słucham cię, przecież - uśmiechnęłam się do niego.
Uniósł brwi i popatrzył na mnie pobłażliwie, po czym zaśmiał się usiadł obok mnie.
- Dobrze, może nie do końca - przyznałam, spoglądając na niego.
Właściwie, to można powiedzieć, że ma na mnie całkiem dobry wpływ.
- Ludmi, mogę o coś zapytać? - dotknął delikatnie mojej dłoni, a mnie, sama nie wiem czemu, przeszedł przyjemny dreszcz. Przytaknęłam, czekając na stwierdzenie zakończone pytajnikiem. - Co byś zrobiła, gdyby osoba, którą kochasz okłamałaby cię?
Po dwuch tygodniach spędzonych z Ruggim i poznaniu go dobrze, wiem, że zazwyczaj nie pyta o takie rzeczy. Jest wesoły, optymistycznie nastawiony do świata i ma odsesja na punkcie swojej grzwki a'la młody Justin Bieber.
- Nie wiem - staram się unikać jego wzroku, zdezorientowana. - Wydaje mi się, że to zależy od rodzaju tego kłamstwa. Jeżeli mocno by mnie zranił, nie wiem, czy byłabym w stanie to wybaczyć. Ale z drugiej strony, przecież miłość... nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego.
- Nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli z prawdą, wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma - dokończył za mnie, wpatrując się w moje tęczówki.
- Tak, właśnie - uniosłam końciki ust mimowolnie, po raz pierwszy od bardzo dawna.
Czułam się dziwnie, jakby coś w środku unosiło mnie na skrzydłach, jakby pod wątrobą dreptało stado mrówek i jakby serce chciało wyskoczyć z piersi.
- To....ja ten...no chyba już pójdę - wymamrotałam, wstając. - Widzimy się jutro na prawie ostatniej próbie do występu, dobrze? - zagadnęłam, gdy byłam już przy drzwiach. - Dziękuję, Ruggero.
- To ja ci dziękuję - powiedział cicho, po czym pozwolił mi odejść.
Wiedziałam, że Vilu i Leoś mają razem próbę, więc nie chcąc im przeszkadzać, wysłam do miasta na mały spacer.Potrzebowałam samotności, chwili, by móc przeanalizować to, co właściwie się stało.
~
Hi!
Dzisiaj tak krótko :<
Ale niedługo Fedemila ♥
Co tam u Was? Jak Wam się podoba rozdział?
Kocham Was bardzo ♥

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Heeejo! ♥
      no wiec WOW!!
      serio Ty piszesz twkie cuda!
      masz taaalent! ! ale ty to wiesz!!!
      rozdział bardzo mi sie podoba!
      nawet wiecej niz bardzo!
      przepraszam że tak krotko.....
      :/
      do nextaaa!!!
      KOOOICHAMM!!
      Mechi

      ♡♥♡♥☆★☆★

      Usuń
  2. Piękny rozdział! ^^ Jak każdy! <3
    Uwielbiam czytać twojego bloga! :3
    Piszesz po prostu pięknie i masz świetne pomysły! :*
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału...
    Dodaj jak najszybciej potrafisz!
    Ja cały czas tu jestem i czekam! <3
    Pozdrawiam i życzę weny! ^^

    http://de-nada-sirve-el-odio.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudoo !
    Ale jednego nie rozumiem.. JAKA FEDEMIŁA?
    Przecież Fede nie żyje o.o
    Jestem jakaś zacofana czy co? xd
    Kocham i pozdrawiam,
    Ula <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Miejsce ♥
    Niedługo Fede wyzna prawdę tak? Nie no nie wytrzymam! Masz mi szybko dodać nexta! :D
    A i zapraszam do siebie :* http://jestes-tym-czego-potrzebuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń