niedziela, 24 maja 2015
Capitulo II
Życie w akademiku stało się straszną rutyną. Chociaż... chyba trudno to ocenić po trzech dniach mieszkaniua tutaj.
Ale cóż, każda doba wyglądała, przynajmniej do tej pory, identycznie. Wstaję rano, idę na zajęcia z teorii tańca, śpiewu, gry, wracam, ćwiczę troszkę i idę spać.
Dziś, na szczęści ma się coś dziać. Od wczoraj wszyscy rozmawiają o jakimś tajemniczym projekcie. Nawet odwołali nam poranne lekcje, co pozytywnie mnie zaskoczyło.
Razem z Vilu wybrałyśmy się do kafejki niedaleko szkoły. Zawsze jest w niej pełno uczniów, panuje tam bardzo przyjazna atmosfera. Praktycznie codziennie organizują wieczorki karaoke. Ludzi chętnie odwiedzają 'Restó'.
I tego razu nie stroniło od roześmianych twarzyczek. Usiadłyśmy przy ladzie, na wysokich krzesłach barowych i złożyłyśmy zamówienie. Mojej koleżance zadzwonił telefon, a że przez szum, który panował, nie mogła absolutni nic usłyszeć, została zmuszona do wyjścia.
Zostałam sama, bawiąca się słomką w kubku. Niespodziwanie poczułam uderzenie z tyłu głowy. Zachwiałam się lekko, odwróciłam twarz, by zobaczyć co się stało, ale nie byłam w stanie utrzymaś równowagi i niechybnie spadłam z wysokiego krzesła, do tyłu. Zamknęłam oczy, bojąc się zetknięcia z ziemią, do którego w sumie nie doszło, bo ktoś złapał mnie. Czułam na swoich plecach i ramionach silne ręce. Powoli odemknęłam powieki i zobaczyłam tego samego bruneta, na którego wpadłam i który, razem z Leonem ma pokój obok nas.
Jego włosy opadały na czoło, idealnie ułożone, jak zawsze zresztą, słodki, leciusi uśmiech rozświatlał jego twarz. Starałam się nie patrzeć w te piękne, czekoladowe oczy, ale nie dałam rady.
- P- przepraszm? - wyjąkałam po chwili.
On, jakby ocknął się i rozluźnił uścisk, pozwalając mi wstać.
- To ja przepraszam, że dostałaś moją piłką - powiedział w miarę cicho, jak na ten hałas.
- Nic się nie stało, znaczy...y.. stało, ale wybaczam - zaśmiałam się nerwowo.
Kiedy ten chłopak był w pobliżu, zaczynałam czuć się dziwnie, tak bardzo nieswojo, a zarazem bezpiecznie.
- Trochę tu głośno, nie sądzisz? - zapytał, opierając się o ladę.
- Jakbyś czytał mi w myślach, wiesz ja wychodzę - odezwałam się, nie patrząc wcale w jego stronę. Wyjęłam z kieszeni pięć dolarów, dałam je sprzedawcy i tak jak zapowiedziałam, opuściłam lokal.
Świerz powietrze dobrze mi zrobiło, tam było dla mnie za duszno.
- Ej, czekaj - usłyszałam za sobą.
Zagryzłam wargi, czy on nie mógłby dać mi spokoju? Do złudzenia przypominał mi Federico, a nie chciałam tego. Myślenie o Fede, o tym jak go kochałam, jak nienawidziłam i jak bardzo zmieniło się życie po jego śmierci, sprawia, że chce mi się płakać.
- Co takiego? - odwróciłam się, uśmiechając sztucznie.
Zawsze sztucznie, na mojej buzi, szczery uśmiech, ostatnni raz pojawił się gdy Feduś żył, gdy dręczyłam go, psując jego wszystkie plany moim parszywym zachowaniem... Żałuję, że tak robiłam. Może gdybym tego wieczora nie nakłamała mu w żywe oczy, nie byłoby tego wypadku...
Na samą myś, łzy pojawiły się w moich oczach.
- Stało się coś? - zmarszczył brwi, patrząc na mnie.
- Nie, nic, tylko coś mi się przypomniało, ale to nie ważne - nie ważne, tak bardzo ciężko było mi kłamać. Było ważne i to cholernie bardzo, ale przecież nie będę się żalić bylekomu. Tylko Frania wie o wszystkim co się u mnie dzieje, o tym, co czuję, co myślę, co robię. - A tak w ogóle, to jak mam do ciebie mówić?
- No tak, nie było czasu dobrze się poznać - potarł kark. - Jestem Ruggero. A ty to...?
- Ludmiła - podałam mu dłoń. - Pójdę już, spieszęsię trochę, przeprasza.
Odwróciłam się i pospiesznie odeszłam.
Kłamstwa, wszędzie, wszyscy kłamią, są fałszywi, nikomu nie można ufać.
Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do mojej siostrzyczki.
- Hej kochanie - usłyszałam jej melodyjny głos po drugiej stronie połączenie.
- Czesć - odezwałam się słabo, pociągając nosem.
- Płaczesz - stwierdziła sucho, po czym westchnęła - Znów myślałaś o Federico, prawda, Lu?
-Fran, nie umiem nie myśleć - jęknęłam żałośnie, skręcając w jedną z uliczek.
Odwróciłam się za siebie i spojrzałam na Rugge, który powoli znikał mi z oczu, bo skręcił w przeciwnym kierunku.
- Kochałam go - szepnęłam.
- Proszę, przestań, Lud. On już nie wróci. Umarł, zrozum to, nie odzyskasz go już nigdy więcej, pogódź się z tym wreszcie.
- Mówisz jak moja matka - po moich polikach znów zaczęły spływać gożkie łezki. Nie mogłam w to uwierzyć. Fancesca zawsze była przy mnie, pocieszała i pomagała, a teraz traktowała mnie strasznie.
- Może ona ma rację. Nie myślałaś o tym nigdy? - zapytała, jakby z wyrzutm w głosie.
- Dobra, wiesz, chyba nie mam ochoty na dalszą rozmowę, cześć - bez nawet słowa więcej, nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
Nikt mnie nie rozumie, nikogo nie obchodzę, to straszne, okropne.
Nie chcę, żeby tak było.
Marzę, żeby zapomnieć o tym, co się wtedy zdarzyło, o herezjach, które doprowadziły do tego potwornego wydarzenia.
- Osiemnasty października, rok dwa tysiące trzynaście... - zagryzłam wargę, dokładnie i wyraźnie wypowiadając ów datę.
Przejechałam opuszkami po mokrych policzkach.
Gdy tylko znalazłam się w naszym pokoju, rzuciłam się na łóżko, zanosząc od płaczu.
Narzuciłam na siebie koc, po sam czubek głowy i łkałam, aż ktoś mi nie przerwał.
- Ludmi, co się dzieje? - kojący głos Violetty rozniósł się po pomieszczeniu. - Jest ok?
- Nic nie jest ok - odkryłam się i popatrzyłam na nią.
- Ej, słonko, co jest? - złapała moje ręce. Całkiem jak Fran.
- Wszytko, Viola - oparłam się o jej ramie i moczyłam jej koszulkę swoimi łzami. - Mogę ci zaufać?
- Oczywiście, że możesz.
- Wszystko zaczęło się, kiedy poznałam Federico. Mięliśmy wtedy po osiem lat. Ja przeprowadziłam się do Rzymu, z Neapolu po rozwodzie rodziców. Mieszkał dom obok. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Uwielbialiśmy swoje towarzystwo. Chodziliśmy razem do szkoły, mówiliśmy sobie wszystko, nie rozstawaliśmy się. Byliśmy jak rodzone rodzeństwo. Najlepsi na świecie, wiesz? Ale kiedy byliśmy troszkę starsi, tak w ostatniej klasie podstawówki, zrozumiałam, że znaczy dla mnie coś więcej. Nie chciałam nic niszczyć, a poza tym bałam się, że ja nic dla niego nie znaczę... Więc postanowiłam się od niego odsunąć. I chyba miał mi to za złe, bo gdzieś w połowie pierwszej klasy gimnazjum okazywał mi nienawiść. Nawet nie miał pojęcia jak bardzo ranił mnie każdym słowem. Poznałam Francescę, której zwierzyłam się i od tamtej pory byłyśmy przyjaciółkami... a między mną i Fede działo się juz tylko gorzej. Wyzywaliśmy się, robiliśmy sobie na złość, dokuczaliśmy sobie, ale mnie za każdym razem, kiedy miałam wyznać jak bardzo go nie lubię, jak okropnym jest człowiekiem, bolało serce, bo przecież ciągle bardzo go kochałam. I któregoś letniego wieczora, kiedy przyszedł do mnie, by porozmawiać, nie dałam mu dojść do słowa. Nawet więcej, powiedziałam, że jest idiotą, że nie chcę go znać, że żałuję, że kiedykolwiek pojawił się w moim życiu, bo tylko je zniszczył. Potem, kiedy uświadomiłam sobie co zrobiłam, poszłam na tor motocrosowy, gdzie trenował. A wtedy... - usta zaczęły mi drżeć - uderzył w drzewo... Podbiegłam do niego, płakałam, trzymając ciało chłopaka, mówiłam, jak bardzo go kocham, ale on nie mógł mnie usłyszeć. Następnego dnia jego matka zadzwoniła do mnie z wiadomością, że nie żyje. Zamknęłam się w sobie, nie mogłam pozbyć się poczucia winy, cięłam się i cierpiąc, chciałam umrzeć. Ledwo z tego wyszłam, a mimo tego, nie mogę przystać myśleć o tamtym dniu. Każdego dnia budzę się w nocy, bo śni mi się, w dodatku Ruggero, kumpel Leona bardzo mi go przypomina. I dzisiaj pokłóciłam się z Fran.
- Będzie dobrze, obiecuję - szepnęła, głaskając mnie po plecach.
Ale ja wiedziałam, że nie będzie. Nigdy, nie może.
Usłyszałam cichy szelest i odgłosy stawianych kroków na korytarzu, a zaraz potem zatrzaśniącie drzwi, jednak nie obchodziło mnie, czy ktoś nas słyszał, w tamtej chwili chciałam tylko spać. Usnąć snem wiecznym....
~
Cześć Wam!
Jest rozdział drugi, jednak ja nie jestem z niego zadowolona.
Hah, pewnie się domyślacie o co chodzi z Ruggero i Federico, hah.
Ja muszę już uciekać,
kocham Was,
Wercia :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uno!
OdpowiedzUsuńKochana!!!
UsuńPierwsza!
Wybrałam życie!!
Na serio!
Ten rozdział jest taki awwww <3
Cudowniastoboskofenomenalnopiekny!!!!
Ty to masz talentu!!!
Dlaczego nie jestes z niego zadowolona!?!?!?
On jest cudny!
Bie do opisania!
Blagam Wejdz xD do mnie i wyraź co myślisz!!
Do nexta!
Kc <333333
❤️❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńHej hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział no co tu dużo mówić, pisać a może jednak mówić ? Nie no dobra to nie jest czas ani miejsce na moje rozmyślenia xD
No więc rozdział jest po prostu boski i koniec kropka.
Ruggero = Federico wiedziałam że on żyje ! Tylko teraz Feduś idziesz do do Lu i jej o tym mówisz bo jak nie to cie chyba udusze jasne ? (Oczywiście nie zrobię tego xD)
Co by ci tu jeszcze napisać ? To że masz talent i świetnie piszesz to już chyba każdy wie, i że ten jak i wcześniejsze rozdziały jest boski.
Trimpi dimpi dam tipi di xD
Dobra kończę, dzisiaj chyba jest ze mną jeszcze gorzej niż zazwyczaj xD
Czekam na SZYBKIEGO nexta *,*
PS. U mnie nowy rozdział <3
Kocham <3
Beso Tini :*
*Przed przeczytaniem tego komentarza zapoznaj się z tą notatką oraz skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Każdy komentarz nie właściwie odebrany zagraża twojemu życiu, umysłowi i zdrowiu.*
OdpowiedzUsuńUprasza się o odbieranie wszystkich wyzwisk zawartych w tym komentarzu z dystansem. Życzymy miłej lektury.
.
.
.
TY PERFIDNY, OKRUTNY WERCIKU.
ROZGRYZŁAM CIĘ.
Ja wiedziałam...
Śmierć? Pff. WYPADEK? PFFFF.
To dla ciebie za proste.
Najlepiej dojebać coś lepszego.
Coś co będzie nawiązywało do początku historii.
Początku prologu.
CZY TYLKO JA OGARNĘŁAM TO, CO ONA TUTAJ ODPIERDZIELA?
BĘDZIE SIĘ DZIAŁO, OJ BĘDZIE.
Niekumatych odsyłam do prologu. Tych, którzy nawet po ponownym jego przeczytaniu nie skumają, serdecznie pozdrawiam. c:
Rozdział poświęcony Lusi. Przy czym:
- zasiałaś ziarenko przyjaźni między Lu, a Vilu. Mimo że nie znoszę Violetty jako postaci, to zawsze chciałam, żeby te dwie się przyjaźniły. Plusik.
- zrobiłaś z Federico Ruggero, który ślini się na widok Ludmi i otoczyłaś go małą tajemniczością. Plusik.
-postawiłaś Fran w świetle przyjaciółki, która, gdy trzeba potrafi sprzedać solidnego kopniaka w tyłek. Plusik.
- postawiłaś Rugga, nie wróć, Federa jako skończonego idiotę, który nadal trzyma się w ukryciu przed Luśką i jeszcze bardziej mnie tym zaciekawiłaś. Plusik.
Tak wygląda rozdział.
No i jak ja mam go skrupulatnie skomentować, hm?
A, już wiem.
WREDNA DZIDA. JA JUŻ WIEM, ŻE ODWALISZ MI DUPNĄ KŁÓTNIĘ I BURZĘ.
CZUJĘ WIBRUJĄCE W STOPACH NIEBEZPIECZEŃSTWO.
I SZCZERZE?
JUŻ CIĘ ZA NIE CAŁKOWICIE NIENAWIDZĘ.
Do napisania Werciku.
3maj się.
Ruggero to Federico. Jego matka jej powiedziała, że nie żyje bo albo jej nie lubiła, albo Fede jej tak kazał. :( A co do rozdziału to genialny. ♥
OdpowiedzUsuń