wtorek, 30 czerwca 2015

Capitulo V



- Marco i Francesca się ku sobie mają – zaśmiała się Viola, kiedy we dwie siedziałyśmy w naszej sypialni. Ja przeglądałam czasopisma, a ona malowała sobie paznokcie.
- Ale Diego też nie spuszczał Fran z oczu,poza tym ona zerkała na niego co jakiś czas – mruknęłam, przewracając kolejną stronę w gazecie.
- Nie, ja ci mówię, że to Marco namącił jej w głowie – stwierdziła. Zapadła chwila ciszy, podczas której dziewczyna penetrowała mnie wzrokiem. - Tak jak tobie Ruggero.
- Przestań, wcale nie! - zaprzeczyłam szybko, rzucając w nią poduszką.
- Halo, mam mokre pazurki, nie pobawię się teraz z tobą w wojnę na poduszki – udawała bardzo poważną.
Roześmiałam się mimowolnie. Nie wiem jak ona to robi, ale zawsze potrafi rozweselić każdego.
- A tak na serio – kontynuowała. - To przecież widać, jak na siebie patrzycie.
Przewróciłam się na plecy, odrzucając katalog z ubraniami na podłogę. Tępo patrzyłam się w sufit, zastanawiając się jak bardzo nie umiem ukryć swoich uczuć. Miałam cichą nadzieję, że tylko Violetta umie wykryć, kiedy mówię szczerze o uczuciach. No, ewentualnie Frania. Ale jeśli każdy widzi to co one dwie, to chyba prędzej zapadnę się pod ziemię, niż wyjdę z tego pokoju.
- To aż tak bardzo oczywiste, że on mi się podoba? - szepnęłam, spoglądając na dziewczynę z niekrytą nadzieją.
- Tak – ucięła, wstając w łóżka.
Ukryłam twarz w dłoniach. Przymknęłam powieki. Czułam pewien rodzaj wyrzutów sumienia, że tak łatwo udało mi się zapomnieć o Federico.
Leżałam tak chwilę, w międzyczasie usłyszałam szum wody spod prysznica, co oznaczało, że Vilu postanowiła się wykąpać, a mnie pozostawić na pastwę losu z własnymi przemyśleniami.
Szybciutko napisałam esemesa do siostruni, z pytaniem, co robi jutro. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź od niej. „Spotykam się z najlepszą siostrą-przyjaciółką, Ludmiłą, a czemu pytasz?”.
Uśmiechnęłam się do siebie, chowając telefon do kieszeni spodni, akurat w chwili, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Cześć Lu, nie przeszkadzam?
- Nie, jasne, że nie, wejdź – wpuściłam Rugge do środka. - Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki, jest już późno i właściwie miałem się kłaść, ale poczułem, że muszę z tobą porozmawiać – przysiadł na sofie.
Usiadłam obok, lekko zagryzając dolną wargę. Serce biło mi chyba pięćset razy na sekundę, pod wątrobą latały motyle wielkości pięść, a w buzi zrobiła się dziwnie słodko. Dłonie trzęsły mi się z nerwów. Nie był zbyt poważny, ani rozbawiony, czy złośliwy, mówił, tonem, takim, jakim zawsze, ale coś w środku mnie sprawiało, że nie mogłam się uspokoić.
- Co się stało? - starałam się udawać, że wszystko jest w porządku.
- Chciałbym zadać ci jedno pytanie. Dzisiaj Francesca też cię o to zapytała, ale nie odpowiedziałaś – patrzył mi prosto w oczy. - Czy ja ci się podobam?
Przełknęłam ślinę, oddychałam ciężko, a moja warga już krwawiła od nadmiernego wbijania w nią zębów.
- Nie rób sobie krzywdy – chłopak przejechał kciukiem po moich ustach.
- Rugge, ja... ja nie wiem co ci odpowiedzieć – wyjąkałam, unikając jego wzroku.
- Najlepiej prawdę.
– T-tak...podobasz mi się – odruchowo złapałam się za łokcie, spuściłam głowę i ułożyłam wargi w wąski klinek.
Coś, jakby uleciało ze mnie, poczułam się lżej, jakby ktoś ściągnął ze mnie wielki ciężar. Ciarki przeszły przez moje plecy. Przez chwilę poczułam się naprawdę bardzo nieswojo, ale nie musiało minąć długo, bym odzyskała odwagę i szczerze przyznała, patrząc prosto w jego źrenice, że jestem w nim zakochana. Być może to dziwne, że znamy się tak niewiele czasu, a ja czuję, jakbyśmy poznali się wieli temu.
- Ludmiła, bo ja też się w tobie zakochałem, już dawno temu – szepnął.
Nie bardzo rozumiałam co chciał przez to powiedzieć, ale zrozumiałam tyle, że ja również znaczę dla niego coś więcej.
- Nie chcę zepsuć tego co mamy. W twoim towarzystwie czuję się świetnie, nie możemy pozwolić, żeby to co zbudowaliśmy się rozwaliło... a mimo to, chciałbym spróbować być dla ciebie kimś więcej – chwycił moją dłoń.
Czułam, jak kręci mi się w głowie. Nie byłam pewna, czy powinnam się zgodzić, czy to aby na pewno dobre, czy może jednak lepiej byłoby dać sobie spokój.
Gdzieś w głowie, ciągle kłębiły mi się słowa wypowiedziane dawno temu przez Fede.
„Prawdziwie szczęśliwym możesz stać się tylko przez miłość, nikt nie da ci tyle, co osoba, która cię kocha, życia jest zbyt krótkie na zastanawianie się nad podejmowaniem decyzji. Najlepiej jest działać impulsywnie”.
Przepraszam Cię, Federico.- Ja też chcę spróbować – wyznałam.
I nawet nie spostrzegłam się kiedy, dystans pomiędzy naszymi twarzami zaczął zmniejszać się znacznie. Chłopak ułożył dłoń na moim policzku i przechylając głowę niepewnie musnął moje usta swoimi ciepłymi, aksamitnymi wargami.
~
Witajcie moje słoneczka!
Mamy Fedemiłę, nie, wróć, Ruggmiłę, heh <3
Szcze mówiąc, to bardzo krótki ten rozdział, ale nawet nie najgorszy.
Czekam na Wasze opinie :***
Kocham Was mocno.

2 komentarze:

  1. cudo ♡♥
    pozdro z Budapesztu :*
    Kocham ☆★

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! ^^
    Naprawdę bardzo mi się podoba! :*
    Z wielką niecierpliwością czekam na kolejny!
    Pozdrawiam i życzę weny! ^^

    http://quiero-entrar-en-tu-silencio.blogspot.com/
    http://no-espero-amor-ni-odio-oneshots.blogspot.com/
    http://de-nada-sirve-el-odio.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń